12 maja to wyjątkowy dzień – Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek i Położnych – święto pracowników ochrony zdrowia, którzy są najbliżej pacjenta w jego codziennej walce z chorobą. I choć w szpitalu
to kolejny zwykły dzień, z planem operacyjnym, wszystkimi rutynowymi zabiegami oraz czynnościami, to warto się na chwilę zatrzymać, by uważniej przyjrzeć się osobom, które codziennie krzątają się wokół chorych, pomagają, doradzają, towarzyszą i przy nich trwają.
Jednym z wielu miejsc w Centrum Onkologii w Bydgoszczy, gdzie duch zawodowego powołania spotyka się z codziennością, jest Oddział Kliniczny Chirurgii Onkologicznej. Tu nie ma miejsca na przypadek
– potrzeba ludzi, którzy nie tylko znają się na swojej pracy, ale chcą ją wykonywać z sercem.
Z zawodu i z serca
Patrycja Milewicz-Borzych pracuje tutaj od 2013 roku. Specjalistka pielęgniarstwa onkologicznego.
„Ta specjalizacja przydaje się” – mówi krótko, ale z przekonaniem. Obok niej Dorota Nadolska. W zawodzie od ponad 30 lat. Właściwie – jak same przyznają – żadna nie trafiła tutaj przypadkiem.
„Ja już w szkole wiedziałam, że chcę życie związać z medycyną. W gimnazjum jeździliśmy na zawody ratownicze, bardzo lubiłam tę gotowość do pomocy, ratowania drugiego człowieka. W liceum wybierałam między administracją a pielęgniarstwem. Wybrałam pielęgniarstwo i dzisiaj nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego” – opowiada Patrycja Milewicz-Borzych.
„A ja?” – włącza się Dorota Nadolska – „Miałam 14 lat, ferie zimowe. Z własnej woli poszłam do szpitala pomagać. Chciałam być blisko ludzi. Pamiętam, jak pielęgniarki pozwoliły mi rozkładać leki. Byłam w szoku
- ze szczęścia. Wtedy poczułam, że chcę to robić. Dziś najważniejsze jest dla mnie to, by pacjent wyszedł do domu z uśmiechem. Wtedy wiemy, że zrobiłyśmy wszystko, co trzeba”.
Zawód z powołania
Niektóre z nich zaczynały w liceum medycznym, inne myślały o studiowaniu farmacji, fizjoterapii. Ale wybrały pielęgniarstwo – z całym jego pięknem, ale też ciężarem i odpowiedzialnością. Tak było w przypadku Marty Korecińskiej, wieloletniej pielęgniarki, od roku Kierowniczki Opieki Medycznej na Oddziale Klinicznym Chirurgii Onkologicznej.
„Rozważałam fizjoterapię, farmację. Ale mama podsunęła pielęgniarstwo. Mówiła: „Zobacz, ile pielęgniarek wyjechało. To zawód bardzo potrzebny”. I miała rację”.
"Nie żałuję" – mówi jedna z kobiet. "Od dziecka byłam tą, która pierwsza sięgała po plaster, bandaż. To było oczywiste".
Nie każdy to rozumie
Często słyszą: „Jak ty możesz tam pracować?”. Rodzina, znajomi, sąsiedzi – wielu nie potrafi pojąć, jak można codziennie obcować z cierpieniem i nie tracić siebie.
„Moja ciocia mówi, że jak tylko przejeżdża koło tego budynku, to ma ścisk żołądka. A ja? Ja tutaj przychodzę z chęcią” – mówi Marta Korecińska.
„Trzeba się nauczyć odcinać. Ja nie myślę o pacjentach po pracy. Współczuję, naprawdę. Ale nie noszę tego w sobie, bo nie dałabym rady” – przyznaje Patrycja Milewicz-Borzych.„A jednak lubię tu wracać”.
Zawsze dla pacjenta
W Centrum Onkologii w Bydgoszczy pracuje niemal 400 pielęgniarek i położnych. Ich praca to nie tylko wykonywanie konkretnych procedur, czynności, ale także nieustanny kontakt z pacjentem – w jego najtrudniejszych, często przełomowych momentach życia. Jak podkreśla dyrektor ds. pielęgniarstwa w Centrum Onkologii w Bydgoszczy Edyta Szortyka:
„Lekarz nie zawsze jest na miejscu w gabinecie (ma operację, jest na konsylium, w przychodni), pielęgniarka jest zawsze. To ona odbiera emocje, z którymi pacjent przychodzi – strach, gniew, niepewność, zagubienie. Musi umieć z tym sobie radzić, nie przenosić tego do domu. A to ogromne obciążenie psychiczne”.
Dyrektor Szortyka nie ukrywa, że zatrudnienie w placówce wiąże się z dużymi wymaganiami – zarówno zawodowymi, jak i emocjonalnymi. Praca z pacjentami onkologicznymi wymaga wyjątkowych kompetencji
i szczególnej wrażliwości:
„ Zwracam uwagę na empatię, na siłę psychiczną kandydata do pracy w naszym szpitalu. Pacjent onkologiczny jest specyficzny – świadomy, często wymagający, czasem roszczeniowy, bo po prostu się boi, bo jest skupiony na walce z bardzo niebezpieczną chorobą. Osoba, która tu pracuje, musi to rozumieć i potrafić rozmawiać. Nie może to być ktoś, kto przyszedł „bo musi”.
Ponad 70% pielęgniarek i pielęgniarzy w Centrum Onkologii ma wyższe wykształcenie i specjalizacje, głównie z zakresu onkologii i chirurgii. Szpital zapewnia możliwość rozwoju, pracę na nowoczesnym sprzęcie i – co najważniejsze – atmosferę wsparcia.
„Staram się dbać o atmosferę. To ona pozwala przetrwać trudniejsze dni. Dziewczyny wspierają się nawzajem. Często bardziej niż z pomocy psychologa korzystają z siły grupy”- przyznaje dyrektor Edyta Szortyka.






Bo tutaj się leczy… całego człowieka
„Czasem pacjent z nowotworem do nas wraca. Ale często wychodzi i już nie wraca. I w głowie zostaje taka nadzieja, że jest OK.” – mówią pielęgniarki. „My nie dopytujemy o szczegóły, czy miał potem chemię,
jakie miał wyniki. Zrobiliśmy swoje. On był tu bezpieczny. A jeśli wychodzi z uśmiechem, to mamy satysfakcję – przyznaje Dorota Nadolska.
To słowo – bezpieczny – powtarza się często. Po latach pracy i codziennego kontaktu z chorymi wiedzą, że dla pacjenta najważniejsze nie są łzy czy współczucie, ale pewność, że ktoś czuwa profesjonalnie.
"System pracy jest tu inny niż w wielu szpitalach. Każda pielęgniarka ma „swoich” pacjentów. Od początku do końca dyżuru. To buduje zaufanie. On wie, że może zapytać, poprosić. A my znamy jego historię, reakcje, potrzeby. My jesteśmy oczami, uszami, rękami i sercem dla tych ludzi. Wszystko: wywiad, parametry, leki, transporty, przygotowanie do zabiegu, obserwacja po operacji. Ale też: rozmowa, wyjaśnienie, czasem po prostu obecność. Pacjenci to doceniają. Potrafią po latach przyjść i powiedzieć „dziękuję”. To daje ogromną siłę"- podkreśla Patrycja Milewicz-Borzych.
Zostawić to wszystko za drzwiami
Jak odpoczywają?
"W domu nie mam czasu myśleć. Dzieci, obowiązki, życie. To mnie trzyma" – mówi jedna z kobiet.
"Czasem się wkręcę w jakąś historię, w historię jakiegoś pacjenta. I wtedy muszę się zatrzymać. Bo nie mogę się w tym spalać. To nikomu nie pomaga, ani mnie, ani choremu i jego rodzinie" – dodaje inna.
Bo choć są empatyczne i wrażliwe, wiedzą, że ich zadaniem nie jest współcierpieć. Jest nim pomagać – skutecznie, profesjonalnie, z sercem, ale bez rozpadu.
Trudności? Owszem – są.
Pielęgniarki nie tylko mierzą się z trudnymi emocjami pacjentów, ale także z brakiem zrozumienia społecznego. Praca przy komputerze czy chwila z kawą bywają błędnie oceniane:
„Ludzie mówią: siedzą przy komputerze, piją kawę… A przecież to my musimy wypełniać dokumentację medyczną, to my jesteśmy odpowiedzialne za udokumentowanie wszystkiego. A ta „kawa”? Przecież pielęgniarka też człowiek” – mówi z uśmiechem dyrektor Edyta Szortyka.
Zdarza się agresja słowna ze strony pacjentów, ich frustracja, lęk. Ale jak mówi dyrektor Szortyka:
"Pacjent ma prawo być rozdrażniony, zaniepokojony. To wszystko odbiera nasz personel. I trzeba sobie z tym poradzić. A my mamy fantastyczne pielęgniarki – silne, empatyczne, profesjonalne. Bez nich ten szpital nie mógłby funkcjonować".
Na koniec dyrektor dodaje:
"Najpiękniejsze w tej pracy? Gdy pacjent przyjdzie i powie: „Dziękuję. Pani zawdzięczam to, że przeszłam przez to leczenie”. Wtedy każda pielęgniarka wie, że było warto".
Za co kochają swoją pracę?
"Za ludzi" – mówią zgodnie. "Za to, że widać efekty. Przychodzi pacjent chory, smutny, obolały. Wychodzi samodzielny, uśmiechnięty, wdzięczny. To największa satysfakcja".
Z okazji Dnia Pielęgniarek i Położnych niech więc wybrzmi najważniejsze słowo: DZIĘKUJEMY. Za empatię, siłę, za obecność w każdej, nawet najtrudniejszej chwili. Niech otacza Was szacunek i zrozumienie dla Waszej pracy, szacunek pacjentów, ich rodzin, środowiska medycznego i całego społeczeństwa.