5 maja obchodzimy Międzynarodowy Dzień Położnej – święto, które wielu osobom kojarzy się przede wszystkim z porodówką. Tymczasem zawód położnej daje uprawnienia do opieki nad kobietą w KAŻDYM okresie jej życia. W Centrum Onkologii im. prof. F. Łukaszczyka w Bydgoszczy, położne towarzyszą kobietom, które zmagają się z chorobą nowotworową. Ich rola – choć pozornie mniej widoczna – jest równie ważna, pełna empatii, edukacji, rozmów i cichego asystowania w chwilach, gdy kobiecość zostaje wystawiona na najcięższą próbę. W naszym szpitalu pracuje blisko 50 położnych, są tam gdzie trafiają panie
z chorobami nowotworowymi układu rozrodczego. Można je spotkać w poradni ginekologicznej w Poliklinice, gdzie pobierają cytologię, asystują lekarzom podczas badania ginekologicznego. Pracują też
w ambulatorium chemioterapii, gdzie opiekują się pacjentkami z rakiem jajnika czy piersi, którym podawana jest chemia. Położne zatrudnione są także na Oddziale Klinicznym Ginekologii Onkologicznej. Wśród nich są m.in.: Mariola Maślińska - położna, pielęgniarka, obecnie Kierownik Opieki Medycznej oraz Teresa Wierzchucka, położna ze specjalizacją promocji zdrowia.
Każda z nich od ponad 30 lat wspiera kobiety nie tylko profesjonalnie, ale i po ludzku – z ciepłem, szacunkiem i głębokim zrozumieniem.
Położne w onkologii?
„ Położna to nie tylko ktoś, kto odbiera poród. My jesteśmy z kobietą od dojrzewania aż po ostatnie etapy życia” – mówi pani Mariola.
I właśnie w Centrum Onkologii położne towarzyszą kobietom w momentach szczególnie trudnych – po diagnozie, w trakcie leczenia, po operacjach m.in. nowotworów szyjki macicy, czy jajników. Edukują, jak żyć dalej – jako kobieta, partnerka, matka.
„Ciąża to tylko jeden z fragmentów życia kobiety, a my jesteśmy z nią i dla niej na każdym innym etapie – również wtedy, gdy wszystko się zmienia z powodu choroby nowotworowej"– dodaje pani Teresa.
Kobieta mimo choroby
Jednym z najważniejszych, a zarazem najbardziej niedocenianych codziennych zadań położnej w onkologii jest ...rozmowa. Taka prawdziwa, o rzeczach, o których często trudno mówić – o ciele, seksualności, bliskości.
„Kobieta po operacji ginekologicznej nadal jest kobietą. Jej seksualność nie znika, tylko zmienia swój wymiar. To ważne, by umiała się w tym odnaleźć – i by ktoś jej o tym powiedział bez wstydu” – tłumaczą zgodnie położne.
Czasem w tych rozmowach padają pytania, które dla innych mogą brzmieć trywialnie: jak dbać o higienę, kiedy można wrócić do współżycia.
„Nam się wydaje, że to są rzeczy oczywiste, ale wcale tak nie jest. Pacjentki są z różnych środowisk, mają różny poziom wiedzy, różne doświadczenia. Nie możemy ich oceniać. Możemy za to wytłumaczyć
i wesprzeć” – mówi pani Teresa.
Nie tylko pacjentka, ale i jej partner
Położne podkreślają, że ogromną rolę w zdrowieniu kobiety odgrywa także jej partner – i jego świadomość.
„Wciąż niska jest wiedza na temat wirusa HPV, który odpowiada za raka szyjki macicy. A przecież odpowiedzialność za zdrowie seksualne to sprawa obu stron. Mężczyzna też musi wiedzieć, co może zrobić
(choćby w kwestii higieny), by chronić swoją partnerkę. Mamy np. pacjentki, które po konizacji szyjki macicy, czyli chirurgicznym zabiegu usunięcia fragmentu szyjki macicy, nie powinny współżyć przez pewien czas. Są jednak panie, które wracają do nas z silnym krwawieniem, ponieważ rozpoczynają współżycie zbyt szybko, mimo naszych zaleceń. Dlaczego? Ponieważ tego oczekują od nich ich partnerzy. My więc musimy wszystko delikatnie wyjaśniać w taki sposób, by nikogo nie urazić, a jednocześnie zwracać uwagę na konsekwencje różnych zachowań” – podsumowuje Mariola Maślińska.
Niestety, partnerzy często nie pojawiają się na oddziale, bo – jak mówią położne – „żeby trafić do nas, mężczyzna musi chcieć”. Zbudowanie zaufania trwa, a temat seksualności bywa nadal tematem tabu. Tymczasem młode kobiety coraz częściej chorują, a dla nich bliskość jest ważnym aspektem życia.
Zwykła codzienność – niezwykła praca
„Nasza praca nie kończy się na opatrunku czy leku. Jesteśmy łącznikiem między pacjentką, lekarzem, rodziną. Czasem to trudne, bo wszystkie emocje pacjentów i bliskich kumulują się właśnie na nas”– mówi pani Mariola. A pani Teresa dodaje:
„Bywa, że procedura wypisu pacjentki z oddziału się przedłuża z przyczyn od nas niezależnych. Pacjentka nie rozumie, dlaczego nie może jeszcze wyjść, złości się – i to my musimy to wytłumaczyć, bo jesteśmy najbliżej, pod ręką. Zdarza się, że płaczemy po dyżurze, ale nie wstydzimy się łez. To też część naszego zawodu”.
Duma z zawodu
„Mam ogromną przyjemność pierwsza dotknąć pojawiającego się na świecie człowieka, ale także trzymać go za rękę, gdy odchodzi” – z dumą wyznaje pani Mariola. „Od kilku lat pracuję na oddziale w białym fartuchu, ponieważ jestem Kierownikiem Opieki Medycznej. Wcześniej jednak pracowałam przez 30 lat najpierw jako położna, a później pielęgniarka. Kiedy więc pacjent omyłkowo mówi do mnie „pani doktor”,
to z dumą odpowiadam: nie jestem lekarzem, jestem PIELĘGNIARKĄ I POŁOŻNĄ. Mam wiedzę, umiejętności i własne poczucie wartości. I to jest istotne. To zawód, który wymaga wiedzy, doświadczenia, empatii.
I ja go kocham – podkreśla pani Mariola.
Większość położnych w Centrum Onkologii ma wyższe wykształcenie, wiele ukończyło specjalizacje onkologiczne, promocję zdrowia, psychoonkologię.
„Dzięki temu jesteśmy partnerkami w zespole medycznym, a nie tylko wykonawcami poleceń lekarza. Nasza wiedza i umiejętności są doceniane”.
„Dzięki naszej pracy potrafimy się cieszyć z każdej chwili, każdej rzeczy, bo wiemy, że jutro świat może się wywrócić do góry nogami” – dodaje pani Teresa. „Stąd radość z każdego wolnego weekendu, wyjazdu, uśmiechu pacjenta, dobrego słowa, z każdej drobnej rzeczy, bo wiemy jak to życie naprawdę wygląda”.
Satysfakcja i sens
"Co daje największą radość? Gdy pacjentka po wielu trudnych dniach zaczyna chodzić, uśmiecha się, a potem przychodzi, także po latach, i mówi "dziękuję". Wtedy mamy "banana na twarzy" – śmieje się pani Teresa. "Mam pacjenta, którym opiekowałam się 20 lat temu, który podczas wizyt kontrolnych zawsze mnie szuka, choć pracuję teraz na innym oddziale.
Najtrudniejsze? – Śmierć pacjentki, którą znałyśmy, z którą byłyśmy na każdym etapie. Gdy po całej pracy i zaangażowaniu okazuje się, że to już. Ale wtedy musimy sobie powiedzieć – zrobiłyśmy, co mogłyśmy, byłyśmy przy niej. I iść dalej, bo inne pacjentki nas potrzebują".
"W tych trudnych chwilach mamy na szczęście siebie nawzajem, fajny, zgrany zespół, z którym pracujemy kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Wspieramy się, nieraz zdarza się, że po odejściu jakiejś pacjentki płaczemy
jak bobry, ale nie wstydzimy się tych łez między sobą. Mamy prawo do słabości, do gorszego dnia, czasami trzeba pójść do kącika, popłakać się, czy wziąć wolny dzień, i my sobie na to wzajemnie pozwalamy, wspieramy się”- przyznają położne.
Praca, która uczy pokory
"Ta praca uczy nas pokory. Że życie jest kruche. Że trzeba się cieszyć z każdej drobnej rzeczy. I że często to właśnie kobiety, które doświadczyły raka, wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, co naprawdę jest ważne" – podsumowują.
Życzymy więc wszystkim Położnym - i tym, które witają nowe życie i tym, które na każdym etapie życia kobiety dbają o jej zdrowie, przywracają poczucie wartości, godność, siłę i sens życia, także wtedy,
gdy ono boli - docenienia Waszej pracy, zasłużonego szacunku i uznania.
Składamy Wam, Drogie Położne i Panowie Położni, życzenia pełne ciepła i wdzięczności. Niech każdy dzień przynosi Wam poczucie spełnienia, a dobro, które dajecie innym, wraca do Was po stokroć.
Życzymy Wam zdrowia, cierpliwości, dużo uśmiechu i byście częściej słyszały(eli) słowo - „Dziękuję”.